sobota, 6 lipca 2013

Chapter 8

 Jason POV

Obudziłem się z głośnym hukiem drzwi. Spojrzałem na zegarek; 07:45. Kto, do cholery, przyszedl tak wczesnie do cholery? Jeknalem, zszedlem na dol i spojrzalem przez wizjer. Trzech Urzędnikow. O cholera. Pobiegłem na górę i wrzucił coś na siebie i obudziłem Melanie.

"Mel", powiedziałem, potrząsając nią. Brak odpowiedzi. Daj spokój ...

"KOCHANIE". Krzyknalem, potrząsając nia mocniej. Obudziła się, a jej oczy zamigotaly i bylo w nich widac zmartwienie.

"Ach!" krzyknęła. "Przestraszyles mnie! Czego chcesz?" Poprosila, poruszona.

"Są tutaj, Melanie." Odpowiedzialem.

"Kto tu jest?" Poprosiła, zdezorientowana.

"Urzędnicy". Powiedziałem jej. Jej oczy rozszerzyły się, zerwała się z łóżka i skoczyła do szafy, wrzucajac cos reprezentacyjnego. Kolejny huk w drzwi. Zbieglismy pospiesznie po schodach.

Objalem ja w pasie i szepnąłem "Po prostu idź do nich." Zanim mogła pokazac mi swoje spojrzenie smierci, skinęła głową i otworzyłem drzwi.

"Cześć, przepraszam, ale spalismy. Wejdźcie" powiedzialem z uśmiechem. Urzędnicy to trzej nieporecznie wygladajacy mezczyzni. Czy mnie przestraszyli? Jej nie. Czy próbowali? Tak. Bylem od nich wiekszy, moglem skopac im tylki w przeciagu jednego bicia serca. Nie dlatego, że mam zamiar, Mel by mnie zabila. Urzędnicy weszli niepewnie, rozglądając się i zwracając uwagę na drobiazg i wszystko nagrywajac. "Dom w dobrym stanie, sprawdzony." Jeden z nich powiedział do nagrywarki.

"Melanie" wyszeptałem przez mój uśmiech.

"Tak, Jase?" odpowiedziała. I trochę jak...

"Mam zamiar zrobić coś ... ale proszę idz z nimi. To jedyny sposób, aby oni odpuscili." Powiedziałem jej. Spojrzała niezdecydowana.

"Jason ... Przysięgam, jeśli zrobisz cos glupiego..." Podnioslem ją i rzuciłem sobie przez ramię i poszedlem w strone urzednikow. Jeden zmarszczył brwi.

"Jason! POSTAW MNIE." krzyknęła. Uwielbiam jak ona całkowicie ignorowane mnie, gdy powiedziałem jej, ze ma pojsc na to.

"Ona kocha, gdy to robie." Powiedziałe? Do urzędnika, który patrzył na mnie dziwnie. "Prawda, dziewczynko?" uśmiechnąłem się i umieścilem ją na kanapie.

"Tak, absolutnie nie moge sie tym nacieszyc." Uśmiechnęła się. Urzednik uśmiechnął się i odwrócił, gdy Melanie wyslala spojrzenie śmierci, zaśmiałem się.

"Kocham cię, Melanie." Powiedziałem jej, całując ją w policzek. Ona znieruchomiala. Wiedziałem, że urzędnicy słuchali, bo było cicho.

"Cóż ... ktokolwiek to powiedział, Niezdrowy Mecz musi być szalony! Wy dwaj wygladacie perfekcyjnie." Jeden z nich powiedział. Usmiechnalem się i stanąłem za Melanie, obejmujac ją w pasie, szepnąłem jej do ucha

"Wyjda za minute." Powiedziałem jej. Mam nadzieję, że wiedziała, że ​​powiedzialem to tylko dlatego, zeby urzednicy wyszli. Nie, nie To nie jest w 100% prawdziwe. Czy ja ją kocham? Nie Jason, nie możesz jej kochać. Ona cię nienawidzi. Jason McCan nie kocha kazdego.Warknalem w myslach, gdy urzędnicy podszeszli do drzwi. Otworzylem przed nimi drzwi i patrzyłem, jak wychodzą.

"Kochanie, cholera, było blisko." Powiedzialem, siadajac na kanapie. Skinęła głową.

"Jason?" Zapytała.

"Tak?" Odpowiedzialem.

"Czy na prawde chodzilo ci o to co powiedziales?" Zapytała. Wiedziałem dokładnie, o co jej chodzi, ale grałem głupiego.

"Masz na myśli, kiedy powiedziałem im, że podoba ci sie , kiedy cie wzialem? Oczywiście, że nie, kochanie. Wiesz, że był to pierwszy raz, kiedy podniósłem się do góry." powiedziałem.

Melanie westchnęła i skrzyżowała ramiona.

"Jason, nie graj glupiego. Wiesz, co mam na myśli." Cholera, ona czytala mi w myslach?

"Dobrze, dobrze. Chciałem tylko, aby urzędnicy opuścili. To znaczy, ja nie wiem. Mam na mysli, ja nie wiem, co to jest milosc". Po prostu wzruszyłem ramionami.

"Co masz na myśli?" Zapytała.

"To znaczy, że ja, Jason Drew McCan, nigdy nie byłem zakochany. Do teraz ... tak myślę." powiedziałem. "To znaczy, że równie dobrze mogę. Będziemy razem na zawsze. Oczywiście zacznę cię kochać w pewnym momencie, Mel". Wskazalem. "Tak, to dlaczego nie teraz?" Skończyłem.

"Kochasz mnie." Stwierdziła. Nienawidzę tej rozmowy. Bardzo.

"Nie wiem ..." powiedzialem, patrząc w dół.

Jason, powiedz jej! Nie opusci cię. Ona nie może.cie opuścić.

Westchnalem.

"Kochasz mnie?" Pytam. Wzrusza ramionami. "Być może". Powiedziała z uśmiechem. O dobry Boże. Jest nadzieja. Dziękuję Panu. "Ale zanim dam ci odpowiedź, musisz mi coś powiedzieć." Zapytała.

"Co?" Odpowiedzialem.

"Byl Pan wyrzucony z Towarzystwa, wiec jak jest za jego bramami?" Zapytała. Wziąłem głęboki oddech. Myślę, że powinienem jej powiedzieć ... Albo, jeszcze lepiej, pokaże jej.

"Nie wiem." Usmiechnalem sie. "Ale pokaze ci!" Spojrzała mylaco, złapałem ją za rękę, i wyszlismy. To będzie cholernie doświadczenie dla niej ...

*******
Powiedział, że ją kocha kjdfhsagfdfjsjh *___*
Ciekawe co Jason jej pokaże .... ?
Przepraszam, że nie ma myślników, czy czegoś tam xx
Ja chyba tak bedę dodawać rozdziały. Piszę cały czas na telefonie, a tam są te głupie kody html... grr ://

Kolejny w niedzielę.

4 komentarze:

  1. Nie wiem czy tylko mi się wydaje, że ten rozdział jest mało dokładnie przetłumaczony?
    Ale mimo wszystko dziękuję, że tłumaczysz. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojeeej ale slodkie , tylko troche za szybko pospieszyl sie z ta miloscia no ale... Szkoda, ze rozdzialy sa takie krotkie, ale wiem ze to nie wina tlumaczek. Kochamy Was xxxxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny jest ten rozdział. ;)

    OdpowiedzUsuń