piątek, 26 lipca 2013

Chapter 11

Jason POV

Mój telefon zawibrował na stoliku nocnym obok mnie. Ostrożnie poprawiłem się aby sięgnąć po niego, nie budząc Mel. Odebrałem.
-Halo? - Mój głos był gruby przez sen.
-McCann? - Rozbrzmiał głos po drugiej stronie. Dokładnie wiedziałem kto to był. Frank. Lepiej, żeby Mały Dupek miał moje pieniądze..
-Czego chcesz, Frank? - Rzuciłem, ziewając.
-Yy, chciałem ci powiedzieć, że...nie będę miał pieniędzy na czas. - Ten gruby pojeb.
-Słuchaj, ile razy ci już wyznaczyłem termin? Cztery? Wiesz kiedy je będziesz mieć? - Zapytałem, zirytowany.
-Prawdopodobnie jakoś...w przyszłym roku. - O, nie ma mowy.
-W PRZYSZŁYM ROKU? - Krzyknąłem do telefonu. Zapomniałem, że Melanie śpi, więc wyszedłem na korytarz.
-CZY TO SOBIE ZE MNIE KURWA ŻARTUJESZ? JEŚLI NIE DOSTANĘ ICH DO NASTĘPNEGO TYGODNIA TO JESTEŚ MARTWY...mały sukinsynie. Nigdy więcej nie pożyczę ci hajsu. Nigdy go kurwa nie oddajesz. - Krzyknąłem. Praktycznie mogłem usłyszeć jak przełyka ślinę i strach w jego głosie. Dokładnie tak sukinsynie, masz się bać.
-P-posłuchaj, Jason. J-jest po prostu teraz trudno zdobyć pieniądze. Staram się je zdobyć, stary. Nie ma powodu, żeby się wściekać. Wiem, że jesteś bipolarny i w ogóle al-
Jak on mnie właśnie kurwa nazwał?
-Bipolarny? - Powiedziałem. Usłyszałem jak przełyka.
-N...no.
Byłem gotowy walnąć go w tą pierdoloną twarz.
-Moja bipolarność się nie wpieprzała dopóki o tym nie wspomniałeś, idioto. Lepiej znajdź mi te pieniądze, albo będzie tak jak powiedziałem. Kurewsko. Martwy. - Wróciłem do pokoju, tupiąc, sapiąc i dysząc. Z wściekłością rzuciłem telefon z powrotem na stolik nocny. Zauważyłem, że melanie nie śpi.
-Co tam się działo? - Zapytała, pocierając oczy.
-Nic. Wracaj do spania. -Nakazałem. To zazwyczaj na nią nie działa.
-Wyraźnie coś było, Jason. Powiedz.
-Dlaczego ty musisz zadawać tyle cholernych pytań? Jeśli to nie twoja sprawa to się zamknij i trzymaj swój tyłek z dala od tego! - Krzyknąłem na nią. - Bezużyteczna suka. - Wymamrotałem.
-Jason, co jest do cholery? - Właśnie wstawała i podeszła do mnie, denerwując mnie. - Ja tylko zadałam pytanie! Nie musisz mnie nazywać bezużyteczną suką! - Krzyknęła. Zaraz kurwa wybuchnę.
-ZAMKNIJ RYJ. - Powiedziałem, chwytając jej ramiona i popychając na ścianę. Mocno. Jej oczy rozszerzyły się, a ja od razu ogarnąłem co właśnie zrobiłem.
-Kochanie..- zacząłem.
-Nie wiem co w ciebie do cholery wlazło. Ale ja mam dość. Jesteś pierdolonym potworem. Nie mogę uwierzyć, że mógłbyś chociaż pomyśleć o zrobieniu mi tego. - Wzięła telefon, a ja zacząłem w jej kierunku
-Skarbie, pozwól mi wytłumaczyć..proszę.
Odwrócila się ze złością na twarzy. Cholera, jest przerażająca gdy jest zła.
-Aha, więc teraz chcesz wyjaśniać? Na to już za późno, Jason. Czy kimkolwiek do cholery jesteś. Nie chciałeś wyjaśniać wcześniej, ja nie chcę żebyś to robił teraz. - Powiedziała i odeszła rozwścieczona. Westchnąłem. Usłyszałem, że garaż się otwiera i spojrzałem przez okno, i zobaczyłem jej wyjeżdżający różowy samochód. Spokojnie, Jason. Spokojnie. Jaka jest prawda? Sam nie wiem kim jestem.

Melanie POV

Nie mogę uwierzyć, że Jason właśnie to zrobił. To naprawdę mnie wkurzyło. Nawet nie wiem gdzie jadę, po prostu gdzieś daleko od tego dupka. Zatrzymałam się na czerwonym świetle i zaczęłam myśleć...Może powinnam pojechać do Isabelli? Nie rozmawiałyśmy od uroczystości Dobrania. .. Wyciągnęłam telefon i napisałam do niej.
Ja: Cześć dziewczyno (: Mogę przyjść do ciebie? Problemy z Jasonem...Wyjaśnię jak dojadę. 
Bells!<3: Jasne! Musisz mi WSZYSTKO opowiedzieć
Podała mi adres i okazało się, że była zaraz obok tej dzielnicy. Wjechałam na podjazd i wysiadłam z samochodu. Podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Wysoki, opalony mężczyzna z blond włosami otworzył. Był bez koszulki...Miał absy...ale Jason ma lepsze. Ugh, nie powinnam myśleć o Jasonie. Jestem na niego zła .
-Cześć. - Powiedział z zakłopotaniem.
-Hej...Czy mieszka tu Bella? - zapytałam.
-Ta, jestem Dalton, jej mąż. - Wyciągnął rękę. Potrząsnęłam nią, a on zaprosił mnie do środka.
-Zaraz zejdzie. - Powiedział i poszedł, cóż,..raczej, pobiegł, na górę. Mieszkali w nie-tak-fajnej części Towarzystwa...Ich dom był niezły. Był trochę mały, ale dwupiętrowy, z około 10. schodkami prowadzącymi do 2. sypialni na górze. Zauważyłam to zanim Dalton poszedł na górę, jego włosy były trochę potargane. Albo dopiero wstali, albo zaczynali być...namiętni.
Isabella zeszła ze schodów i znalazła mnie siedzącą na kanapie.
-MELANIE!! - Powiedziała, biegnąc żeby mnie przytulić.
-Bells! Tak bardzo za tobą tęskniłam! Jak tam? Między tobą a Daltonem jest dobrze? - Zapytałam z podekscytowaniem.
-Tak! Właściwie to jest świetnie! Nie dostałam tyle pieniędzy ile chciałam...ale, no trudno. Przynajmniej jesteśmy razem szczęśliwi. - Powiedziała z uśmiechem. Posłałam jej słaby uśmiech.
-W każdym razie, powiedz mi co się stało z Jasonem. Kiedy wywołali jego imię po twoim, to ZA ciebie dostałam zawału!! - powiedziała zmartwiona.
-Cóż, na początku,  nie byłam zbyt otwarta dla niego, więc on też nie był dla mnie zbyt miły. Ale to się zmieniło jakiś tydzień lub więcej temu...i przyznaliśmy że się kochamy i inne. A on... - Zatrzymałam się. Powinnam jej mówić o tym, że zabrał mnie z Towarzystwa? Nie, nie zachowałaby sekretu.
-On co!
-Rozmawiał dzisiaj rano przez telefon i ...był zły więc spytałam co się stało..On powiedział "Nic" więc spytałam jeszcze raz i on dostał jakiegoś złośliwego ataku i zachowywał się jak szalony. Pchnął mnie na ścianę i krzyczał żebym zamknęła ryj, to mnie zraniło, więc wyszłam. Zrozumiał co zrobił dopiero po tym i próbował wyjaśnić, ale mu nie pozwoliłam, skoro nie chciał tego zrobić wcześniej gdy spokojnie pytałam. - Ona zamrugała kilka razy.
-Wow. Więc on JEST szalony...- powiedziała
-Nie do końca, tylko wścieka się naprawdę łatwo. Problemy bipolarnych ludzi. - powiedziałam. - Chciałam tylko szczęśliwego Dobrania i wszystko byłoby perfekcyjne. Było tak przez około tydzień, ale oczywiście, wszystko perfekcyjne MUSI zmienić się na gorsze. - Mój głos się załamał, a łzy zaczęły zbierać mi się w oczach. Przytuliła mnie.
-Po prostu płacz, Melanie. jest okej. - I po prostu to wszystko wypuściłam. Mój telefon zawibrował, a ja pociągnęłam nosem i wyciągnęłam go z mojej tylnej kieszeni. Zauważyłam, że mam wiadomość od Jasona. Cóż, nie jedną, 15. Cholera.
Jase!<3: Skarbie, nie chciałem cię skrzywdzić, proszę wysłuchaj mnie ):
Jase!<3:Gdzie pojechałaś kochanie?): tęsknię. 
Jase!<3:Załuję tego co zrobiłem i powiedziałem do ciebie. Nie jesteś bezużyteczna. Bez Ciebie to ja jestem jedyny bezużyteczny. Byłem po prostu zły. Przepraszam skarbie. ):
Jase!<3:Proszę, możesz się do mnie odezwać? ):
Jase!<3:Naprawdę chcę  się teraz do ciebie poprzytulać ):
Jase!<3:Mówiłem Ci już kiedyś, że jesteś piękna? Kocham Cię i przepraszam 
To było sześć wiadomości z 15. Telefon zaczął dzwonić. Spojrzałam na niego a potem na Isabellę.
-Daj mi to. - podałam jej telefon.
Odebrała.
-PRZESTAŃ DO NIEJ PISAĆ -  krzyknęła do słuchawki.
-Daj mi porozmawiać z Melanie! - powiedział. Ona po prostu się rozłączyła. Zaśmiałam się. Oh, jak ja za nią tęskniłam.
-Dalton! Przynieś nam z góry dwa koce i zrób nam popcorn, proszę! - Krzyknęła do Daltona, gdziekolwiek on był. Usłyszałam jak jęknął i otworzył szafę, a potem przyniósł nam dwa koce.
-Dzięki, kochanie. - Powiedziała do niego. On przewrócił oczami i wrócił na górę.
-Wydaje mi się, że o czymś zapomniałeś! - Ponownie do niego krzyknęła. Wrócił na dół.
-Co?! - Powiedział zdenerwowany. Isabella uśmiechnęła się.
-Popcorn, proszę?
Zrobił dla nas popcorn i mu podziękowałyśmy. Isabella otworzyła szafkę obok TV. Wyciągnęła cały sezon Pretty Little Liars. Nasz ULUBIONY serial.



Jason wciąż dzwonił, gdy oglądałyśmy PLL. Nie dzwonił przez chwilę...jakieś, 3 godziny. Chyba się poddał.
Właśnie wtedy, jego imię wyświetliło się w moim telefonie. Przewróciłam oczami. Chyba powiedziałam to zbyt szybko. Odebrałam.
-Jason! Czego chcesz!? - Krzyknęłam.
-Chcę cię przeprosić! Proszę nie rozłączaj się.
-Oglądam coś z Isabellą. Zostaw mnie teraz w spokoju. Wyjaśnisz jak wrócę. Czekaj, JEŚLI wrócę.
-CO MASZ NA MYŚLI "JEŚLI WRÓCISZ" ZABIERZESZ SWÓJ TYŁEK Z POWROTEM DO TEGO PIEPRZONEGO DOMU NATYCHMIAST. ZWISA MI TO I POWIEWA CO ROBISZ. - Krzyknął. I on się zastanawia dlaczego go ignoruję.
-Wygląda też na to, że "zwisa ci i powiewa" to co się ze mną dzieje. Mam rację?
-Ugh! Skarbie, przepraszam! Jestem po prostu sfrustrowany!
-Idź się uspokój i zadzwoń jak to zrobisz. Bo nie mam zamiaru siedzieć na telefonie z tobą tylko po to, żeby usłyszeć jak się nade mną znęcasz. Strzałeczka. - Rozłączyłam się i wróciłam do oglądania TV.
~~~~~~
Upss, się porobiło. :/
Jason, Ty kutasie. ;_;
Nie wiem kiedy kolejny, możecie pytać mnie na asku później, bo teraz nie potrafię powiedzieć kiedy dam radę dodać następny.
Na razie jestem tylko ja ponieważ dziewczyny nie mają jak tłumaczyć. 
Ada
 

7 komentarzy:

  1. Świetnie przetłumaczony. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jason no weź...nie krzywdź jej do cholery ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeej, ale oni są jadsjl. Kocham ich Jelanie.. <3 Nie mogę się doczekać kolejnego. Dziękuję, że tłumaczysz i mnie informujesz. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Aw slodko ze sie tak stara

    OdpowiedzUsuń